Oficialna strona klubu sportowego Olimpia Elbląg

5 września

Jak się nie da wygrać, to trzeba zremisować

Jak się nie da wygrać, to trzeba zremisować

Tak wczorajszy mecz Olimpii Elbląg ze Stalą Stalowa Wola skomentował pomocnik gospodarzy Rafał Lisiecki. Żółto-biało-niebiescy zremisowali 2:2 i okupują środkową strefę tabeli II ligi.

Olimpijczycy od pierwszych minut rzucili się do ataków na bramkę Stali. Ale to goście pierwsi zdobyli bramkę. Zdaniem Adama Borosa w kontrowersyjnej sytuacji. - Pierwszy stały fragment gry to prezent ze strony sędziego. Nie pozwolił nie tyle na męską, ale zwyczajną grę bark w bark i podyktował rzut wolny – mówił trener Olimpii.

Rzut wolny skończył się utratą przez żółto-biało-niebieskich bramki. Piłkarze Olimpii nie ustawali jednak w atakach, które miały przynieść gola, a najlepiej kilka, a w konsekwencji trzy punkty. - W pierwszej połowie spotkania przeciwnik nie zdołał stworzyć sobie żadnej klarownej sytuacji do strzelenia bramki – oceniał Rafał Lisiecki, pomocnik Olimpii Elbląg.
Tym bardziej dziwi wynik, który widniał na tablicy do przerwy, czyli 2:1 dla Stali. - Przeciwnik strzelił dwie bramki ze stałych fragmentów gry. Przy pierwszej bramce popełniliśmy błąd w komunikacji. Przy drugiej bramce mało kto mógł coś zrobić, bo zawodnik gości wszedł chyba na trzecie piętro. I znów musieliśmy gonić wynik – tak o stracie dwóch goli mówił pomocnik żółto-biało-niebieskich.
To, że elbląska drużyna ma problem w obronie, przyznaje nawet jej trener. - Przy stałych fragmentach sobie nie radzimy. Zarówno w strefie jak i kryciu indywidualnym popełniamy błędy. Przeciwnik tak naprawdę grał to, co do tej pory – mówił Adam Boros.
Jeżeli coś radowało duszę kibica, to charakter drużyny. Żółto-biało-niebiescy do końca wierzyli, że są w stanie strzelić bramkę dającą remis. Walka trwała do ostatnich sekund spotkania. - Druga połowę graliśmy praktycznie na połowie rywala, w ataku pozycyjnym. Mieliśmy mało miejsca. Cieszę się, że skonstruowaliśmy taką akcję, gdzie bardzo fajnie indywidualnie to skończył Damian Szuprytowski. Była jeszcze sytuacja Mateusza Szmydta. Nie wiem, czy w tej sytuacji nie mógł zagrywać wzdłuż linii – mówił trener Olimpii.
Niewątpliwą ozdobą spotkania była też bramka Piotra Kurbiela na 1:1. Dzięki niej olimpijczycy „wrócili do gry”, a pozyskany w czasie przerwy letniej napastnik strzelił swoją pierwszą bramkę dla zespołu z Agrykola 8. - Liczę na to, że będzie strzelał więcej. Napastnik żyje z bramek. Ten zawodnik w poprzednim klubie dostawał mało czasu na grę. U nas gra coraz więcej. Takie momenty dodają pewności siebie, uskrzydlają. Piotr wnosi dużo agresji jako pierwszy zawodnik w pressingu. Liczę na to, że to będzie początek fajnego okresu – tak występy nowego napastnika Olimpii ocenił trener żółto-biało-niebieskich.
Po 90 minutach na tablicy wyników widniał remis 2:2. Na trybunach panowała z jednej strony radość z remisu, a z drugiej strony poczucie niedosytu. Dominacja Olimpii tym razem nie starczyła do odniesienia zwycięstwa. - Stare porzekadło mówi, że jeżeli meczu nie da się wygrać, a tego meczu nie dało się wygrać, to trzeba go zremisować. Każdy punkt jest cenny – podsumował Rafał Lisiecki.
- Po takim trudnym meczu z przeciwnikiem, który gra niewdzięczny futbol, z jednej strony jest niedosyt, z drugiej strony trzeba się cieszyć, że wywalczyliśmy jeden punkt – dodał Adam Boros.

Elbląska Gazeta Internetowa portEl.pl jest patronem medialnym ZKS Olimpia Elbląg.